Jak polski e-commerce może obronić się przed dzikim importem z Chin?
Czy zastanawialiście się, jak polski e-commerce może obronić się przed dzikim importem z Chin? Mimo wzrostów, którymi może pochwalić się polski e-commerce, lokalni sprzedawcy od kilku lat muszą toczyć ciągłą walkę o uwagę klientów, gdyż Ci kuszeni są niskimi cenami u azjatyckich sprzedawców i darmowymi wysyłkami nawet bardzo małych i tanich produktów.
Połowa zagranicznych przesyłek do Polski pochodzi z Chin
Szacuje się, że w ubiegłym roku co druga paczka spoza Unii, która przychodziła do Polski, pochodziła z Chin.
Polscy sprzedawcy nie stoją jednak na przegranej pozycji, gdyż ich asem w rękawie mogą być między innymi prawa konsumenckie. Są nimi rękojmia czy możliwość zwrotu towaru bez wyjaśnienia, których próżno poszukiwać u sprzedających z Dalekiego Wschodu.
W 2020 roku na całym świecie w znaczącej części przesyłek międzynarodowych kryły się pewnie zamówienia z Chin, największego rynku e-commerce’owego, odpowiedzialnego za prawie 50 proc. globalnych transakcji w handlu online.
Połowa zagranicznych przesyłek do Polski pochodzi z Chin.
Jak polski e-commerce może obronić się przed dzikim importem z Chin?
Jak polskie e-sklepy mogą konkurować z korzystnymi dla konsumentów cenami z Dalekiego Wschodu? Mogą to robić, oferując towary o wysokiej jakości, szybszą dostawę oraz sprawną obsługą klienta. Tak twierdzą eksperci firmy Booste, która oferuje innowacyjne finansowanie na rozwój e-commerce. Opracowane przez Booste rozwiązania finansowe powalają e-sklepom na realne przyspieszenie i skalowanie swojego rozwoju.
W świecie, w którym coraz mocniej przekonujemy się do kupowania w sieci, wydawać się może, że coraz mniejsze znaczenie ma to, czy kupujemy w sklepie online zlokalizowanym w Polsce, czy za granicą.
W 2021 roku jedna trzecia polskich internautów robiła zakupy w zagranicznych e-sklepach Inne dane pokazują, że połowa polskich e-konsumentów miała styczność z chińskimi e-sklepami. Polacy już od kilku lat są wysoko na liście najchętniej kupujących na chińskich portalach.
Opodatkowanie przesyłek z Chin – uszczelnienie VATu
W ciągu tych kilku lat towary z Dalekiego Wschodu stały się poważną konkurencją dla sprzedawców z całej Unii, w tym z Polski. Odpowiedzią na to wyzwanie miało być opodatkowanie przesyłek z Chin, co miało zmniejszyć opłacalność robienia zakupów bezpośrednio w Azji i zachęcić konsumentów do korzystania z usług lokalnych e-sklepów.
Jednakże, mimo wprowadzenia w lipcu stosownych przepisów na terenie Unii Europejskiej, popularność azjatyckich zakupów nadal nie zmalała. W ubiegłym roku już od połowy listopada było widać napływ przesyłek będących efektem pierwszych jesiennych promocji zakupowych.
„W poszukiwaniu przewag konkurencyjnych polskiego e-commerce’u wobec azjatyckiego importu, warto przyjrzeć się procesowi reklamacyjnemu w Chinach. W przypadku, gdy zakup został dokonany bezpośrednio w Azji, klient nie dysponuje prostym sposobem dochodzenia swoich roszczeń. W przypadku tańszych zakupów można po prostu odpuścić, ale Polacy z Chin chętnie importują również dość drogą elektronikę konsumencką, która – jak każdy inny produkt – może się łatwo zepsuć. Czy odeślemy ją do Chin do naprawy? To wątpliwe. Polskie e-sklepy, komunikując swoją ofertę, powinny kłaść nacisk na informację, że z uwagi na funkcjonowanie na terenie Polski oraz Unii, oferują konsumentom lepsze wsparcie w przypadku ewentualnych problemów” – Powiedział Jakub Pietraszek, Co-founder i CEO Booste.
Polscy sprzedawcy mają narzędzia do konkurowania z Chinami
W Polsce klientom, oprócz standardowych 14 dni na zwrot towaru bez podania przyczyny, przysługuje rękojmia. Zakłada ona odpowiedzialność sprzedawcy za wydany towar przez 2 lata od momentu jego sprzedaży.
Warto zwrócić uwagę na to, że nawet sklep zlokalizowany na terenie Unii i importujący produkty z Dalekiego Wschodu może być dla konsumentów bardziej opłacalnym wyborem, niż bezpośredni zakup w Azji. Wszystko z uwagi na prawa przysługujące przy reklamacji, m.in. katalog narzędzi szerszych niż tylko możliwość wystawienia negatywnej opinii sprzedawcy oraz brak konieczności odsyłania produktu na inny kontynent.
Warunkiem jednak jest, aby e-sklep wziął na siebie odpowiedzialność za transakcję. Zdarza się, że w przypadku problemów niektórzy handlowcy odsyłają klientów do Chin, a to tworzy fałszywe wrażenie, że jednak lepiej bezpośrednio kupować u źródła.
„Warto, aby sprzedawcy podkreślali, że oferowany przez nich towar pochodzi z Polski lub krajów Unii Europejskiej, co stanowi znaczne ułatwienie podczas ewentualnych problemów klienta z transakcją czy reklamacją. Efekty tych działań widzimy również u klientów, którzy uzyskali od nas finansowanie na działania marketingowe i skalują swoje działania na inne rynki Unii, gdzie również mogą zaoferować warunki lepsze niż dalekowschodni handlowcy” – powiedział Michael Kacprzak, Co-founder Booste.
Polski e-commerce musi dbać o klienta lepiej, niż robią to Chińczycy
W walce z chińskim importem niezbędne jest budowanie wizerunku e-sklepu jako firmy, która dba o konsumenta i jego prawa. Ważne jest nawiązywanie relacji z klientami w mediach społecznościowych i kanałach własnych, stosowanie marketingu wykorzystującego wartości im bliskich – niekoniecznie związanych z niskimi cenami.
Niezbędne jest też budowanie poczucia bezpieczeństwa. W tym wszystkim pomoże przede wszystkim sprawna obsługa. Szczególnie gdy specjaliści będą skupiali się na prostym języku komunikacji i pokazywali, że rzeczywiście zależy im na rozwiązaniu danego problemu klienta.
Źródło: Booste
Entuzjasta technologii IT, mobile, wearables. Freelancer, od lat w branży mediów IT/Mobile (CD-Action, NeXT, PC Format, CafePC.pl, Benchmark.pl, Mobility, Komputer Świat, Bezprawnik, Startupmag, IoTLab.pl) , były PRowiec (Sweex i Hannspree) i logistyk. Pasjonat jedzenia, gotowania, zdrowego odżywiania, wędrówek, jazdy na rowerze, książek, kina, opery, teatru i wielu innych.