New deal w wersji Steve’a Ballmera

Gdyby ktoś nie wiedział, Steve Ballmer jest obecnym CEO (dyrektorem generalnym) firmy Microsoft. W firmie z Redmond pracuje od 1980 r. W Microsoft zatrudniał Steve’a osobiście Bill Gates jako pierwszego nie-inżyniera. Obaj panowie poznali się i zaprzyjaźnili jeszcze podczas studiów na Uniwersytecie Harvarda (Ballmer studiował ekonomię i matematykę). Steve był 24 pracownikiem Microsoft. Na starcie otrzymał 8% udziałów w firmie, czego wymiernym efektem jest to, że dziś jest w pierwszej 50-tce najbogatszych ludzi globu wg miesięcznika Forbes. Jego majątek szacowany jest na 14,5 miliarda dolarów. Poza tym jest Steve Ballmer niewątpliwie zdolnym człowiekiem (na Harvard dostał się dzięki maksymalnemu wynikowi z testu SAT). Jest to też człowiek ustosunkowany (przyjaźni się Jeffreyem Immeltem – prezesem General Electric) oraz… kontrowersyjny.

Prezesem Microsoft został 13 stycznia 2000 r. kiedy to na tym stanowisku zastąpił samego Billa Gatesa. Od temtej pory świat zna go głównie z kontrowersyjnych wystąpień, nieprzemyślanych uwag (zwłaszcza tej porównującej system Linux do raka…) oraz pasma porażek jeśli chodzi o wizerunek kierowanej firmy i jej strategiczne działania. W efekcie, od dawna, czasem po cichu, a czasem głośniej mówi się o odwołaniu go ze stanowiska dyrektora generalnego. Paradoksem jest jednocześnie to, że Ballemer jest bez wątpienia prezesem bardzo skutecznym z punktu widzenia akcjonariuszy. Praktycznie każdego roku Microsoft pod jego rządami raportuje kolejne rekordowe zyski. Skąd więc uporczywe powracanie tematu (choć wyłącznie na poziomie plotek) odwołania obecnego CEO? Przede wszystkim, wszyscy zainteresowani sytuacją Microsoft-u zgodnie oceniają, że firma realizuje gigantyczne zyski głównie na produktach i rynkach, które prędzej czy później staną się (lub wręcz stają się na naszych oczach) rynkami „schodzącymi ze ścieżki wzrostu”. W efekcie, Steve Ballmer zaczyna być postrzegany jako prezes zapewniający sprawne „wyciskanie” wartości dla akcjonariuszy z obecnych produktów firmy ale ponoszący sporo klęsk jeśli chodzi o skuteczne wejście na rynki i obszary perspektywiczne. To jest tam gdzie z sukcesem działają Google, Apple, Sony, Amazon i Facebook. W efekcie, Ballmer nie daje (a przy najmniej tak się wydaje postronnym) żadnej gwarancji przetrwania obecnej pozycji firmy w dłuższej perspektywie. Pojawiają się wręcz opinie, że generować zyski na Windows i Office „każdy głupi” by umiał, a miarą wartości (a raczej jej braku) obecnego prezesa są porażki w obszarach takich jak operacyjne systemy mobilne, tablety czy ostatnia wpadka z nieprzychylnie przyjętym Xbox One.


A zatem, na czym właściwie obecnie zarabia Microsoft? Oczywiście na nieśmiertelnych Windows oraz Office. Z tym, że głównie na wersjach instalowanych na korporacyjnych pecetach i laptopach oraz prywatnych komputerach domowych i przenośnych. To jest na urządzeniach, których udział w rynku spada na rzecz przeróżnych smartfonów, tabletów oraz innych hybryd. A zatem, Microsoft w dłuższej perspektywie może czekać odcięcie od lukratywnych obecnie rynków, które mogą po prostu zniknąć wraz z postępującą ewolucją elektroniki użytkowej.


Steve Ballmer nie jest jednak człowiekiem, który się poddaje. Wielokrotnie zaskakiwał swoją konsekwencją, żywotnością i radykalnymi pomysłami. Podobnie jest i teraz. Szef Microsoft-u, dostrzegając (?) powyżej opisane zagrożenia zamierza zaaplikować swojej firmie terapię szokową, która zmieni (zreorganizuje) jej strukturę wewnętrzną i być może jej strategiczne cele (pogardliwie nazywane w dużych firmach przez pracowników „mission-vision bullshit”). Możliwe też, że to ostatnia szansa Ballmera, aby uchronić się przed odwołaniem.


Na czy polegają nowe porządki Ballmera w Microsoft? Przede wszystkim połączone zostały pewne działy Microsoft, a na czele połączonych struktur postawiono osoby odpowiedzialne wcześniej za piony bardziej wydajne wśród obecnie łączonych. Niewątpliwie, zmiany organizacyjne w firmie mają ją przygotować do skuteczniejszej konkurencji z m. in. Google i Apple. Zmiany zostały już ogłoszone pracownikom, oczywiście pod hasłem dostarczania „ a family of devices and services that best empower people for the activities they value most and the enterprise extensions and services that are most valuable to business”.

I tak, zmiany są następujące:

  1. Połączono pion Windows, pion odpowiedzialny za system do Xbox oraz pion Windows Mobile. Szefem całości został Terry Myerson, odpowiedzialny poprzednio za Windows Mobile,
  2. Skype został włączony do pionu biznesowego firmy. Szef Skype został szefem połączonej struktury,
  3. Piony sprzętowe zostały połączone (np. Surface, Xbox, Kinect) oraz powiększone o dotychczasową dywizję muzyki, video i gier,
  4. Piony usług on-line, R&D, cloud computing zyskały nowych szefów.
  5. Ogłoszono również prace nad „specjalnym projektem”, którą zawiaduje Craig Mundie.

Nie wprowadzono za to zmian na stanowiskach takich jak COO oraz CFO.

Analitycy, inwestorzy, akcjonariusze i rynek będą zapewne uważnie obserwowali efekty kuracji, którą zaaplikował Steve Ballmer swojej firmie (głównym jej celem, jak widać, była likwidacja fragmentaryzacji produktów wewnątrz firmy, co powodowało, wedle opinii wielu specjalistów, obniżającą się innowacyjność oferty Microsoft). Jeśli nie da ona szybkich rezultatów w postaci skutecznej ofensywy firmy z Redmond w takich obszarach OS dla smart fonów i tabletów, cloud computing oraz konsole do gier (choć w tym ostatnim Mircosoft musi raczej „tylko” odzyskać pole, utracone po kontrowersyjnej prezentacji nowego Xbox One), może to być ostatnia rewolucja w Microsoft wymyślona i przeprowadzona przez prezesa Ballmera.

0 0 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x